Zamknij oczy i powiedz pod nosem "medytacja". To może być prosty test, żeby sprawdzić jaki automatyczny obraz, słowo, albo myśl pojawia się w twojej głowie.
Znam osobę, która jeszcze do niedawna robiła za każdym razem podobny wyraz twarzy i gest w reakcji na słowo "medytacja", co miało wyraźnie podkreślić, że to dla niej naprawdę coś dziwnego. Ale przede wszystkim, że to coś, co poważne być po prostu nie może. A wyglądało to mniej więcej tak: gałki oczne uciekają do góry, widoczne są same białka, powieki drżące, a dłonie ułożone są w jakieś mudry, czasem dochodziły do tego jeszcze radosne kroki. TO było dziwne.
O medytacji można myśleć różnie. Pozytywnie, negatywnie, obojętnie. Jednak nie tyle o ocenach, które pojawiają się w reakcji na słowo "medytacja" chcę tutaj pisać, ile o wyobrażeniach, czym medytacja jest.
Jeśli mamy jakieś wyobrażenia o czymś, to rozsądek podpowiada, że tego jeszcze nie spróbowaliśmy. Choć jak wiemy, to wcale nie musi iść w parze. Wcale nierzadko zdarza się, że pomimo, że już czegoś doświadczyliśmy, to i tak kurczowo trzymamy się naszych wyobrażeń. Puszczenie ich bywa bardzo trudne, bo u tej niemocy tkwi słuszne przeczucie, że moment konfrontacji z rzeczywistością będzie bolesny. Kilka przykładów, które być może w Was zarezonują: związek, ukochane dziecko, praca, nasz wewnętrzny stan, przyjaciółka... To może być właściwie cokolwiek.
A wyobrażenia na temat medytacji? Bywają naprawdę różne i są popularne przede wszystkim wśród tych, którzy jej nie praktykowali. Konfrontacja owych wyobrażeń z rzeczywistością czasem czasem mocno rozczarowuje, a czasem przynosi ... ulgę.
1. MEDYTACJA JEST ZAWSZE ZWIĄZANA Z RELIGIĄ
Znajomy, o którym wspomniałam, miał, jak sądzę, silne skojarzenia medytacji z kontekstem religijnym (ładnie to ujmując).
Ponieważ medytacja pochodzi z religijnego otoczenia głównie buddyzmu, to zrozumiałe staje się dlaczego tak wielu ludzi stawia znak równości pomiędzy medytacją a religią. Zrozumiałe, aczkolwiek nie zawsze uzasadnione. Bowiem już co najmniej od lat 70. XX wieku medytacja funkcjonuje również w świeckim kontekście. Ucząc się jej wcale nie musisz oddawać pokłonów obcym bożkom, wykonywać religijnych obrzędów, ani śpiewać religijnych pieśni.
Świecka medytacja mindfulness pozbawiona jest wszelkich religijnych odniesień. Praktykując ją nie wchodzisz w obszar świętości - chyba, że za taki zechcesz uznać swój umysł i serce.
2. MEDYTACJA JEST DLA "UDUCHOWIONYCH"
Uznanie, że medytacja jest dobrze skrojona jedynie dla ludzi "uduchowionych" jest dla mnie tym trudniejsze do przyjęcia, że podłączone zostaje tu kolejne wyobrażenie o tym, co jest "uduchowione". W podtekście słychać - "odleciane", czyli dalekie od ziemi - nieprzystające do codziennego życia. Jest bowiem dokładnie na odwrót. Żeby być precyzyjną: po pierwsze medytacja to procedura ucząca nas rozpoznawania swojego wewnętrznego świata: myśli, uczuć, automatycznych reakcji. Ponieważ, z tego, co wiem każdy z nas dysponuje takim światem, to jest ona skrojona dla każdego. Nie każdy jednak po nią sięga, co jest kompletnie zrozumiałe, a nawet więcej: w porządku. Są przecież różne sposoby poznawania siebie. A nawet i z tym można dać sobie spokój.
Po drugie natomiast, jeśli zgrabnie połączyć swoje samopoczucie, stan umysłu (depresyjny; spokojny; nienawistny; radosny), sposób myślenia o sobie (jestem beznadziejna; jestem wystarczająco dobra) i o świecie (zagraża mi; jest raczej przyjaznym miejscem) z tym, co w życiu wybieramy, jak się z innymi komunikujemy, i co robimy, to jednak medytacja ma naprawdę wiele wspólnego z życiem codziennym. Praktyka wpływa bowiem na nasze samopoczucie, stan umysłu, jak również sposób myślenia o sobie i świecie, weryfikując nasze dotychczasowe przekonania.
3. MEDYTACJA TO STAN NIEMYŚLENIA
Częstszym odruchem osób rozpoczynających praktykę medytacji jest próba powstrzymania myśli, które jak wielkie fale zalewają coraz większy obszar nabrzeża. Im bardziej mówisz im "STOP, nie przybywajcie", tym mocniejsza jest automatyczna reakcja umysłu, który wikła się w kolejne wątki myślowe. Za chwilę bowiem już oprócz tego, że myślę o poruszającym mnie zdarzeniu z wczoraj i planowanym obiedzie na jutro, zaczynam myśleć: "No już. Dosyć. Koniec z tymi myślami. Odejdźcie.... Jestem spokojna, nie myślę. Wdech i wydech....A jednak myślę. Cholera, nie tak to powinno wyglądać. Fatalny ze mnie medytator. Znowu mi nie wychodzi...Może robię jakiś błąd?"
W czasie praktyki medytacji nie chodzi o zatrzymanie strumienia myśli, a raczej o życzliwe przyglądanie się pracy naszego umysłu, który ma to do siebie, że myśli. I to czasem bardzo dużo. Zatem można powiedzieć, że proces myślenia jest po prostu częścią procesu medytacji. Interesujące jest jednak pytanie, które brzmi: jak odnoszę się do myśli, które czasem wyskakują jak Filip z konopi i znikają, a czasem uporczywie trwają. Czy mogę pozwolić temu, co jest myślane, przepływać przez umysł bez identyfikowania się z treścią tego; obserwować, zamiast angażować się w kolejne historie? Chodzi tu zatem o ćwiczenie się w przyjmowaniu określonej postawy wobec myśli, a nie o opróżnianie umysłu. W efekcie jednak, gdy moje zaangażowanie w pojawiające się myśli spada, ich ilość również maleje.
4. MEDYTACJA TO STAN UNIESIENIA
Błogość. Uczucie spełnienia. Ekstaza. Pustka. Totalny spokój. Światłość. Kosmos. Istnieje wiele różnych dróg, którymi można pójść podśpiewując pod nosem "Szukam świata idealnego, ooooooo". Idąc tą konkretnie drogą refren brzmi "Z medytacją znajdę go, ooooooo".
Jakże wielki zawód czeka nas za rogiem, gdy tylko zaczniemy.
Oczekiwania to jedna z poważnych przeszkód w praktyce medytacyjnej. Mamy ich sporo. Każdy z nas ma. I nie jest to nic złego, dopóki jesteśmy ich świadomi i potrafimy je czasem zawiesić na kołku w przedpokoju.
Pokusa, żeby moja praktyka była czymś wyjątkowym, a skoro ona jest, to i ja jestem, może być czasem duża. Każdy z nas przecież pragnie być wyjątkowy w jakiś sposób, w jakimś stopniu. Nawet, jeśli wstyd się nam do tego przyznać. Nawet taki stan pragnienia, jeśli tylko przytomnie zauważony, może być po prostu włączony do procesu praktyki. Życzliwie.
5. MEDYTACJA ZABIERA DUŻO CZASU
To prawda, jeśli tylko tego zechcesz.
Jeśli jednak tak wiele czasu nie masz, to nawet 10 minut dziennie wykonywanej praktyki ma znaczenie. Chodzi tu zdecydowanie bardziej o regularność i intencję znalezienia czasu tylko dla siebie, w którym rezygnujemy z wszelkich zewnętrznych bodźców. Właśnie to okazuje się być trudne, a nie znalezienie tych wspomnianych 10 minut dziennie. Przede wszystkim chodzi o decyzję, że tego chcę i, że jest to dla mnie ważne. Zatem moim skromnym zdaniem, to po prostu kwestia priorytetów. Codzienna higiena osobista to dla wielu ludzi pierwsza rzecz, o której myślą o poranku. Codzienna higiena umysłu może być pierwszą rzeczą, o której myślisz o poranku.