top of page
Szukaj
Marta Znanieka

Współczucie a empatia


Współczucie i empatia. Jak je rozumieć, rozróżnić, połączyć?

Jasność w tej kwestii wprowadza m. in. jeden z rozdziałów fantastycznej książki Uważność i psychoterapia, który nosi tytuł Kultywowanie uwagi i współczucia. O tym słów kilka poniżej.

Zacznijmy zatem od początku. Trening umysłu w psychologii buddyjskiej spełnia dwa cele, jak wskazuje Dalajlama. Po pierwsze ma on za zadanie regulować uwagę, co pomagać ma w dochodzeniu do mądrości; po drugie zaś, ma regulować emocje, by możliwe było rozwijanie współczującego serca. Te dwa elementy treningu są jak dwa skrzydła ptaka, które sprawiają, że ten potrafi latać - ale tylko pod takim warunkiem, że obydwa skrzydła są sprawne i działają równocześnie.

Pierwszym elementem treningu jest zatem ćwiczenie uwagi: otwartej, nieosądzającej, przyjmującej cokolwiek się pojawia w polu świadomości; uwagi, która obserwuje wewnętrzny ruch umysłu i zmieniającej się rzeczywistości. Z kolei część treningu skupiona na drugim skrzydle ptaka, polega na kultywowaniudobrej woli i pozytywnych emocji, a więc na aktywnym wzbudzaniu w sobie pozytywnych stanów umysłu, zarówno w odniesieniu do innych, jak i w odniesieniu do siebie. Praktyki te czerpią z czterech jakości serca (w języku palijskim: brahma viharas), wśród których znajdują się: miłująca dobroć (metta), współczucie (karuna), altruistyczna radość (mudita) oraz równowaga/

bezstronność (upekkha). Uważa się je za niezwykle pomocne szczególnie w tych sytuacjach, gdy doświadczamy trudnych emocji takich jak złość, czy nienawiść.

W psychologii buddyjskiej mówi się zatem nie tyle o empatii, ile o współczuciu. Czy istnieje między nimi jakaś różnica?

Empatia to emocjonalne współbrzmienie z drugą osobą. Nasze lustrzane neurony, odpowiedzialne za reakcję empatyczną, pozwalają nam nie tylko odgadnąć stan emocjonalny innych, ale również go rozumieć. Empatia pozwala nam "wejść w skórę" drugiej osoby i odbierać jego emocjonalne "drgania". To nasze inteligentne wyposażenie, które pomaga nam "czytać" ludzi i sytuacje, a odzywa się już na najwcześniejszym etapie życia np. gdy maleńkie dziecko płacze, to inne dzieci niejako chłonąc tę atmosferę płaczu, zaczynają również płakać. Doskonale znamy także powiedzenie "Śmiech jest zaraźliwy". W towarzystwie osób, które dobrze się bawią, dzięki naszym lustrzanym neuronom nie tylko odgadniemy, że są one w fantastycznym nastroju, ale

również z dużym prawdopodobieństwem atmosfera śmiechu nam się udzieli. Empatia odnosi się zatem do odbierania i rozumienia całej gamy możliwych uczuć przeżywanych przez innych ludzi oraz dostrajania się do nich.

Współczucie - w języku angielskim compassion, złożone jest z dwóch łacińskich słów: pati (cierpieć) i con (z), a więc dosłownie oznacza „cierpieć z” drugim człowiekiem.[1] To, co zatem jest dla współczucia szczególne, to fakt, że uruchamiane jest ono w sytuacji bólu innych ludzi, albo też w sytuacji cierpienia własnego i wówczas mówimy o współczuciu dla siebie (self-compassion). Współczucie zbudowane jest na doświadczeniu jedności losu ludzkiego. Bez względu na jakiekolwiek różnice, które pozornie nas mogą dzielić, ostatecznie „wszyscy jedziemy na tym samym wózku” - sytuacja cierpienia, do której współczucie się odnosi, jest uniwersalną sytuacją, która łączy nas jako ludzi. To głębokie przeżywanie wspólnoty doświadczeń jest niezwykle istotnym elementem niejako fundującym stan umysłu współczującego. W efekcie pojawia się pragnienie niesienia pomocy i altruistycznego działania na rzecz tych, którzy cierpią. Jak ujmuje to Dalajlama: współczucie to nasza odpowiedź na spotykane cierpienie połączona z pragnieniem, by wszystkie istoty były wolne od cierpienia.

Krótko podsumowując: empatia stanowi umiejętność współbrzmienia z emocjonalnymi stanami innych ludzi (rozmaitymi: zarówno przyjemnymi jak i nieprzyjemnymi), podczas gdy współczucie jest odpowiedzią konkretnie na sytuację cierpienia. Co więcej stan współczującego umysłu/serca ufundowany jest na doświadczeniu jedności losu wszystkich istot i towarzyszy mu pragnienie ulżenia cierpieniu, i w tym sensie jest etapem następującym po wstępnym rozeznaniu, że ktoś przeżywa trudne chwile, za co "odpowiedzialna" jest empatia.

Pójdźmy nieco dalej. Nazywany „najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi” Matthieu Ricard (buddyjski mnich) wraz z Tanią Singer (zajmującą się neuronaukowymi badaniami nad efektami medytacji), poddał się bardzo ciekawemu eksperymentowi. W badaniu tym zaobserwowano istotne różnice w zachowaniu się mózgu podczas, gdy Ricard wzbudzał w sobie empatię wobec cierpiących dzieci, a momentami, w których praktykował współczucie. Podobnie było z innymi badanymi osobami, które wzięły udział w dalszych eksperymentach mających na celu pogłębienie wiedzy na temat różnic pomiędzy empatią a współczuciem.[2] W skrócie: w czasie odczuwania empatii aktywizowały się te części mózgu, które odpowiedzialne są za odczuwanie bólu: wzbudzając w sobie empatię w momencie, gdy widzisz kogoś cierpiącego, również ty cierpisz. Z kolei, gdy badani wzbudzali w sobie współczucie okazywało się, że w mózgu nie uruchamiało się miejsce skojarzone z stresem i trudnymi emocjami, a zamiast tego wzbudzone zostały części mózgu powiązane z poczuciem łączności, więzi oraz troskliwej miłości.

To, co jest równie istotne, to różne efekty wzbudzania w sobie empatii lub współczucia na poziomie samopoczucia osób badanych. Wyczerpanie, zmęczenie, złe samopoczucie związane z odczuwaniem empatii po czasie intensywnego wzbudzania jej w sobie, było efektem przeżywania stresu

związanego z obserwacją cierpienia. Stało się to początkiem stwierdzenia, że nie ma czegoś takiego jak znużenie współczuciem (compassion fatigue), a raczej powinniśmy mówić o empathy fatigue, czyli o znużeniu empatią. Takie wyczerpanie ma miejsce w przypadku osób, które na co dzień spotykają się z cierpieniem innych, np. w zawodach pomocowych. "Przeżywając cierpienie innych tak, jakby było nasze, możemy się czuć wyczerpani, współczucie jest jednak bogatsze o element czułości, braterstwa, dobrej woli i serdeczności. W doświadczeniu współczucia jest więcej miłującej dobroci, niż zmagań." [3]

Na koniec zgrabna metafora. Używa jej M. Ricard próbując zobrazować dyskutowane tu różnice. Mówi, że nie można empatii pozostawić samej sobie. Ona potrzebuje ciepła płynącego z serca, które pochodzi z altruistycznej miłości i współczucia. Empatia, jak mówi, jest jak elektryczna pompa, która działa, ale nie ma w niej wody, więc w końcu się spala. To, czego jej potrzeba to wpuszczenia do niej strumienia, a są nim pozytywne i konstruktywne emocje, miłość i współczucie, które wzmacniają i zasilają, zamiast pozostawiać nas zmęczonymi i bezsilnymi.[4] I jeszcze ostatni cytat: „Można powiedzieć, że kiedy miłująca dobroć spotyka cierpienie (i nie przestaje kochać!), wówczas przeistacza się we współczucie. Empatia jest jego warunkiem wstępnym.”[5]

[1] W. D. Morgan, S. T. Morgan, C. K. Germer, Kultywowanie uwagi i współczucia, s. 116, [w:] C. K. Germer, R. D. Siegel, P. R. Fulton, Uważność i psychoterapia, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2015.

[2] https://info-buddhism.com/Empathy-Compassion-Neuroscience-Ricard-Altruism.html

[3]Tamże, s. 119-120.

[4] https://www.youtube.com/watch?v=khjPsVG-6QA

[5] W. D. Morgan (...), dz. cyt., s. 116.


2668 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page